3 marca 2018

A w mojej głowie siedzi sobie... (post odzyskany)

Oryginalnie opublikowany 2013-09-29

Jakoś tak ostatnimi czasy bywa, ze zmęczenie wygrywa u mnie z chęcią na niemal wszystko – w tym także na pisanie notek na tym blogu. Nie mniej jednak rozpiera mnie wewnętrzna potrzeba naskrobania czegoś od siebie, a mój leżący odłogiem od ponad roku konspekt musiałbym przeczytać od początku, żeby odnowić sobie wszystkie wątki, na co oczywiście nie mam ochoty. Pozostaje mi więc tylko naskrobać coś na tym blogu, albo do tzw. szuflady. Niestety w szufladach trzymam raczej stare części komputerowe – niektóre nawet z połowy lat 90-tych, więc pisanina się tam zwyczajnie nie zmieści. Chciałbym jednakowoż podzielić się tym co mniej ostatnio zajmowało.

Po pierwsze w moich wspomnieniach ostatnio po raz kolejny odżył mój nieodżałowanej pamięci komputer – Amiga. Po części za sprawą świetnej strony www.amigaremix.com, gdzie można znaleźć remixy z wielu gier i dem na ten komputer i za darmoszkum po legalu zassać sobie na swój znacznie nowocześniejszy komputer (polecam zwłaszcza kawałki w wykonaniu DAXXa), niestety około 90% nie da się słuchać, ale reszta jest całkiem do rzeczy. Dzięki tej stronie dowiedziałem się, że nie jestem aż tak osamotniony w swoim sentymencie do Amigi, ale i odnalazłem swoją dawną miłość - dema. Chociaż nigdy nie byłem członkiem demosceny (za chudy w uszach jestem) nie mniej jednak zawsze potrafiłem docenić dobry kawałek softu, zwłaszcza, że moje marne doświadczenie w temacie (nie mniej jednak nie jest to doświadczenie nieistniejące) pozwala mi stwierdzić jak trudne to jest zadanie. Naprawdę polecam pooglądać sobie niektóre demka z kategorii 64k (czyli programy o maksymalnej objętości 64 kilobajty, czyli tyle co cały RAM w Atari 800XL, albo 2/45 dyskietki HD, ewentualnie jakąś 1/5 tego co zajmuje ten animowany wilk w tle mojej strony). Załączam mały przykładzik - Chaos Theory. Podobno zresztą najmniejsze znane demo ma zaledwie 128 bajtów (czyli mniej więcej tyle ile pierwszy akapit w czystej postaci). Chyba tylko „Hello World” pisane w assemblerze może mieć krótszy kod.

Druga rzecz, to pewien niewielki wycinek polityki – mianowicie słynna „komisja” imć Macierewicza, której „eksperci” okazali się w najlepszym wypadku hobbystami tematu, ale na pewno nie są w nim autorytetami (prawdę mówiąc delikatne wzmianki na ten temat od czasu do czasu pojawiały się w mediach już wcześniej, a przynajmniej mam takie wrażenie, bo o tych „rewelacjach” słyszałem już jakiś czas temu).

Zauważyłem tez ostatnio pewne nasilenie pisania o sprawach dotyczących śmierci, lub ciężkich obrażeń spowodowanych u małych dzieci przez ich opiekunów. Nie wiem, czy to jakaś nowa moda, ale coś jest na rzeczy chyba, że się tak wyrażę „systemowego” bo sytuacja powtarza się zbyt często i ma zawsze podobny scenariusz. Nawet nie spróbuję podjąć się analizy tematu, bo zwyczajnie nie rozumiem w jakim stanie ducha muszą być ludzie, którzy się tego dopuszczają. Nie mniej jednak, ktoś bardziej kompetentny ode mnie powinien przyjrzeć się portretowi dzieciobójcy/dzieciobójczyni i wyciągnąć z tego wnioski na przyszłość.

Wreszcie na koniec znowu pozwolę sobie wrócić do spraw nieco bardziej osobistych. Mianowicie z każdym dniem stwierdzam z coraz większym przekonaniem, że ja naprawdę nienawidzę ludzi. Przykro mi, ale jakieś 90% - 99% z was jest mi kompletnie niepotrzebna do szczęścia. Potrzebne mi są rzeczy i usługi, które wytwarzacie, ale wy sami już nie.

P.S. Nie będzie dzisiaj prawdziwego peesa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Znowu roczna przerwa?!

 Zupełnie przypadkiem postanowiłem dziś zajrzeć na te zgliszcza, które kiedyś były blogiem i zorientowałem się, że już od roku nic nie napis...