20 czerwca 2020

Niespełnione marzenia

Smugi pocisków mijały kadłub z dużą prędkością. Kilka z nich złoworgo załomotało o zewnętrzne poszycie pojazdu, ale komputer pokładowy nie uruchomił żadnego alarmu. Pilot wykonał kilka szybkich zwrotów pomiędzy leniwie obracającymi się asteroidami w nadziei, iż umknie pościgowi. Niestety jego limit szczęścia na dziś został poważnie uszczuplony, więc wrogi myśliwiec twardo trzymał się na jego ogonie od czasu do czasu wystrzeliwując kolejne, krótkie serie. Tam, gdzie nie sprawdziło się szczęście, tam lepiej udało się wyposażeniu i umiejętnościom. Tylny generator osłon dobrze spełniał swoje zadanie, choć aby utrzymać jego wydajność bez redukowania dostępnej prędkości mógł osłaniać tylko rufę.

Pilot wykonał kolejny szybki zwrot, tym razem w dół, jednocześnie tuż przed końcem łuku uwolnił niewielką, samonaprowadzającą się minę. Liczył na to, że jego przeciwnik chcąc zachować moc swoich dział, oraz odpowiednią prędkość wyłączył wszystkie osłony, ale przede wszystkim dziobową. Po chwili jego sensory zameldowały o eksplozji miny, ale parametry wybuchu jakie przekazał komputer pokładowy wyraźnie wskazywały na to, że wrogi myśliwiec przetrwał. Widocznie jego przednia osłona pracowała bez zarzutu. Jedyny efekt jaki to zdarzenie wywołało na ścigającym go pojeździe to zwiększenie dystansu od ściganego.
- Dobre i to. - pomyślał pilot.
Chcąc uciec pościgowi, lub chociaż jeszcze bardziej zwiększyć dystans znów zaczął kluczyć pomiędzy kosmicznymi skałami, starając się tu i ówdzie zostawić jakąś niespodziankę dla swojego przeciwnika.

Jedna, druga, trzecia eksplozja. Wszystkie za małe.
- Komputer! Analiza wzoru eksplozji min! - wykrzyknął pilot.
- Brak kontaktu z nieprzyjacielem. Eksplozje są wynikiem trafienia przez pociski. - odpowiedział syntetyzowany, męski głos.
- Cholera… - zaklął pod nosem pilot.

W połowie kolejnego zwrotu odciął zasilanie głównej dyszy napędowej, zwiększył ciąg silników manewrujących do maksimum, oraz przerzucił moc generatora na przednie osłony i działka. Ten manewr umożliwił mu stanięcie twarzą w twarz z przeciwnikiem. Gdy tylko ścigający go myśliwiec wychynął zza meteoru odpalił w jego kierunku niekierowane rakiety, oraz pełną salwę z pokładowych działek. Tym razem resztka szczęścia mu dopisała. Wystrzelone prawie na ślepo rakiety dosięgły przedniej osłony przeciwnika i ją przeciążyły. Spowodowało to jej zapadnięcie, dzięki czemu nadlatująca salwa pocisków przebiła kadłub wrogiej maszyny uszkadzając jej systemy i powodując malowniczy rozbłysk wybuchu. Odłamki lecące siłą bezwładności w kierunku pilota zatrzymały się bezpiecznie na osłonie.
- O kurwa… nareszcie - odetchnął pilot.
- Polecenie niezrozumiałe. - odpowiedział komputer.
Wyznacz kurs na statek matkę, uzupełnij stany energii osłon i systemów walki kosztem napędu. Gdy osiągną stan nominalny przejdź na podtrzymanie i wykorzystaj dostępną moc na napęd. Wykonać.
Przyjąłem.

Niewielka maszyna skierowała swój dziób w stronę jednej z wielu malutkich kropek widocznych w oddali i ruszyła w jej kierunku.
- Komputer, jaki jest przewidywany czas dotarcia do statku matki?
- Dwie godziny i osiemnaście minut.
- Monitoruj otoczenie, uruchom alarm jeśli w zasięgu tysiąca kilometrów wykryjesz źródła energii, wszystkie inne znaleziska przekazuj od razu na ekran taktyczny. Jako tło pod ekran wylosuj film z mojej listy multimedialnej. Wykonać.
- Przyjąłem.

Zgodnie z przewidywaniami pilota nikt nie niepokoił go aż do osiągnięcia statku matki. Tamten patrol musiał chyba należeć do jakichś lokalnych piratów. Automatyczne dokowanie przebiegło bez większych zakłóceń, pojazd zatrzymał się, klamry cumownicze zostały zablokowane, a do myśliwca podłączył się rękaw umożliwiający bezpieczne przejście z maszyny na pokład statku matki. Pilot odpiął pasy i skierował się do wyjścia. W chwili, gdy przekroczył próg usłyszał głośne:
- Koniec symulacji, szkolenie zakończone z wynikiem pozytywnym.

Rozejrzał się pomieszczeniu sprawdzając, czy ktoś może nie zauważył, że korzysta ze sprzętu choć nie ma do tego uprawnień. Spojrzał na zegarek - miał jeszcze cztery godziny na skończenie pracy. Wiedział, że zajmie mu to tylko jedną i może wtedy znowu uda mu się wskoczyć do symulatora na dwie godzinki. Czasem, gdy nie miał pewności, czy uda mu się dostać do symulatora niepostrzeżenie przeglądał wyniki symulacji kadetów, którzy w przeciwieństwie do niego mogli na tym sprzecie szkolić się legalnie. Większość z nich nie radziła sobie tak dobrze jak on, ale on nie mógł być jednym z nich.

Chwycił swoje narzędzie pracy, opuścił pomieszczenie pamiętając o tym, by wszystko zostało tak jak było w momencie gdy tu wszedł. Gdy zamknęły się drzwi pogwizdując zaczął zamiatać podłogę i marzył o tym, że kiedyś znów poleci.

P.S. Stwierdzam ostatnio, że nie da się w dzisiejszych czasach mieszkać między ludźmi.

„Obrażać też trzeba umieć!”

W zasadzie ten jeden cytat wystarczyłby za cały wpis. Nie wiem, czy w tym ukopanym kraju uchował się jeszcze ktokolwiek powyżej 25 roku życi...