22 kwietnia 2019

Tym razem moje zdanie

Pomimo iż trwa już prawie dwa tygodnie, to jakoś publicznie do tej pory nie wyraziłem swojej opinii o strajku nauczycieli. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że poza mną mało kogo moja opinia obchodzi no, ale cóż - jak już ją mam to będę sobie jej używał, a co!

Po pierwsze czy jego organizatorom o to chodziło, czy nie, to jednak strajk ten stał się polityczny. Zgodnie z wprowadzoną w 2005 linią podziału, według której każdy kto nie popiera miłościwie nam panującego (lub zbierającego się do panowania) kaczana ten komunista, złodziej i zdrajca ojczyzny, nauczyciele jako sprzeciwiający się jedynemu oświeconemu zostali za tychże uznanych (gdyby moja polonistka przeczytała jak dziś konstruuję zdania zapewne dostałaby zawału). Fakt, że ci ludzie chcą przestać się wstydzić, że zarabiają mniej niż przysłowiowa kasjerka z biedronki za dość odpowiedzialną przecież pracę zdaje się jakoś kaczystom umykać.

Po drugie postulaty w tym strajku są źle wyrażone. Samo to, że nauczyciele chcą zarabiać więcej to dla przeciętnego pislamisty zdecydowanie zbyt mało. Od dawien dawna nauczyciele byli słabo opłacani, więc powinni dobrze zdawać sobie sprawę z tego w co się wpakowali wybierając taką, a nie inną ścieżkę kariery. Sam nie zostałem nauczycielem właśnie ze względu na pieniądze, chociaż bardzo lubiłem i lubię przekazywać swoją wiedzę młodzieży. Co więcej dobrze mi to wychodzi, podejrzewam więc, że nadawałbym się do tej roboty. Nie mniej jednak nie stać mnie na tak drogie hobby (gdzie jego cenę ustalam jako różnicę pomiędzy tym, co mam teraz, a co miałbym jako nauczyciel). Skoro więc wiadomo, że nauczycielem nie zostaje się dla pieniędzy ZNP powinno jasno mówić, że przy obecnych nakładach na oświatę nauczyciele nie są w stanie zapewnić przyzwoitego poziomu kształcenia. Powinni walczyć o jak największe odbiurokratyzowanie szkolnictwa, o wprowadzenie jasnych i obiektywnych kryteriów oceny pracy nauczycieli (uwzględniających zaangażowanie i ewentualne sukcesy) i uzależnienia wynagrodzenia od tych wyników. Nie powinni bać się zwiększenia pensum, a nawet więcej - to im powinno zależeć, żeby było jak najwyższe. W końcu całkiem sporo z nas ma znajomych nauczycieli, czy też może trafiają się gdzieś w rodzinie i wiemy z ich własnych opowieści jacy to oni są “zapracowani” po tych swoich dwudziestu godzinach w tygodniu, podczas gdy większość z nas zapierdala po czterdzieści (a bywa, że i sporo więcej). Nauczyciele rzetelnie przygotowujący się do każdej lekcji to prawdziwa rzadkość, a królują kajety z tematami opracowanymi na odpierdziel kilkanaście lat temu. Do tego nauczyciele muszą się przyznać i z tym sami zawalczyć, bo bez tego nikt poza “anty pisem” ich nie poprze.

Trzecia rzecz, troszkę pokrywa się z tym, o czym pisałem wcześniej - bez odpowiedniego wynagrodzenia i systemu, który motywowałby do wysiłku nie ma możliwości przyciągnięcia do tego zawodu osób większej ilości osób wartościowych. Niestety większość nauczycieli z którymi miałem do czynienia podczas mojej edukacji szkolnej stanowili osobnicy zgorzkniali, wykonujący swój zawód byle jak i wykorzystujący swoją pozycję do znęcania się nad dziećmi. Gdyby zawód nauczyciela był atrakcyjny, jest spora szansa, że zabrakłoby dla nich miejsca, bo wygryźli by ich bardziej zmotywowani do nauczania. Być może kiedyś byli oni nawet pełni chęci i zapału, ale nie mając przed sobą żadnej nagrody za włożony wysiłek po prostu się poddali? Nie wiem tego na pewno, ale jedna z takich krów zniszczyła mnie kiedyś na tyle, że przez cały ogólniak wierzyłem, że jestem debilem. Chciałbym zobaczyć minę tej starej kurwy, gdy na studiach bez wysiłku rozpykiwałem całeczki potrójne, czy równania różniczkowe których pewnie w życiu by nie dała rady ugryźć (ok, przyznaję, że rachunek tensorowy mnie przerósł, ale na moim kierunku przerabialiśmy go tylko w teorii). Takich ludzi powinno się publicznie z zawodu relegować, ale nikt się na to nie zdecyduje jeśli nie będzie kolejki chętnych na ich miejsce.

Podsumowując krótko - jestem za spełnieniem postulatów nauczycieli, choć raczej z przyczyn politycznych. Z drugiej zaś strony samej podwyżki “na piękne oczy” bym im nie dał.

P.S. Już po świętach, a ja mimo prawie 40-tki na karku ciągle mam problem z tym, żeby nie wpierdalać tyle sałatki, bo potem mnie tylko brzuch boli.

„Obrażać też trzeba umieć!”

W zasadzie ten jeden cytat wystarczyłby za cały wpis. Nie wiem, czy w tym ukopanym kraju uchował się jeszcze ktokolwiek powyżej 25 roku życi...