20 czerwca 2020

Niespełnione marzenia

Smugi pocisków mijały kadłub z dużą prędkością. Kilka z nich złoworgo załomotało o zewnętrzne poszycie pojazdu, ale komputer pokładowy nie uruchomił żadnego alarmu. Pilot wykonał kilka szybkich zwrotów pomiędzy leniwie obracającymi się asteroidami w nadziei, iż umknie pościgowi. Niestety jego limit szczęścia na dziś został poważnie uszczuplony, więc wrogi myśliwiec twardo trzymał się na jego ogonie od czasu do czasu wystrzeliwując kolejne, krótkie serie. Tam, gdzie nie sprawdziło się szczęście, tam lepiej udało się wyposażeniu i umiejętnościom. Tylny generator osłon dobrze spełniał swoje zadanie, choć aby utrzymać jego wydajność bez redukowania dostępnej prędkości mógł osłaniać tylko rufę.

Pilot wykonał kolejny szybki zwrot, tym razem w dół, jednocześnie tuż przed końcem łuku uwolnił niewielką, samonaprowadzającą się minę. Liczył na to, że jego przeciwnik chcąc zachować moc swoich dział, oraz odpowiednią prędkość wyłączył wszystkie osłony, ale przede wszystkim dziobową. Po chwili jego sensory zameldowały o eksplozji miny, ale parametry wybuchu jakie przekazał komputer pokładowy wyraźnie wskazywały na to, że wrogi myśliwiec przetrwał. Widocznie jego przednia osłona pracowała bez zarzutu. Jedyny efekt jaki to zdarzenie wywołało na ścigającym go pojeździe to zwiększenie dystansu od ściganego.
- Dobre i to. - pomyślał pilot.
Chcąc uciec pościgowi, lub chociaż jeszcze bardziej zwiększyć dystans znów zaczął kluczyć pomiędzy kosmicznymi skałami, starając się tu i ówdzie zostawić jakąś niespodziankę dla swojego przeciwnika.

Jedna, druga, trzecia eksplozja. Wszystkie za małe.
- Komputer! Analiza wzoru eksplozji min! - wykrzyknął pilot.
- Brak kontaktu z nieprzyjacielem. Eksplozje są wynikiem trafienia przez pociski. - odpowiedział syntetyzowany, męski głos.
- Cholera… - zaklął pod nosem pilot.

W połowie kolejnego zwrotu odciął zasilanie głównej dyszy napędowej, zwiększył ciąg silników manewrujących do maksimum, oraz przerzucił moc generatora na przednie osłony i działka. Ten manewr umożliwił mu stanięcie twarzą w twarz z przeciwnikiem. Gdy tylko ścigający go myśliwiec wychynął zza meteoru odpalił w jego kierunku niekierowane rakiety, oraz pełną salwę z pokładowych działek. Tym razem resztka szczęścia mu dopisała. Wystrzelone prawie na ślepo rakiety dosięgły przedniej osłony przeciwnika i ją przeciążyły. Spowodowało to jej zapadnięcie, dzięki czemu nadlatująca salwa pocisków przebiła kadłub wrogiej maszyny uszkadzając jej systemy i powodując malowniczy rozbłysk wybuchu. Odłamki lecące siłą bezwładności w kierunku pilota zatrzymały się bezpiecznie na osłonie.
- O kurwa… nareszcie - odetchnął pilot.
- Polecenie niezrozumiałe. - odpowiedział komputer.
Wyznacz kurs na statek matkę, uzupełnij stany energii osłon i systemów walki kosztem napędu. Gdy osiągną stan nominalny przejdź na podtrzymanie i wykorzystaj dostępną moc na napęd. Wykonać.
Przyjąłem.

Niewielka maszyna skierowała swój dziób w stronę jednej z wielu malutkich kropek widocznych w oddali i ruszyła w jej kierunku.
- Komputer, jaki jest przewidywany czas dotarcia do statku matki?
- Dwie godziny i osiemnaście minut.
- Monitoruj otoczenie, uruchom alarm jeśli w zasięgu tysiąca kilometrów wykryjesz źródła energii, wszystkie inne znaleziska przekazuj od razu na ekran taktyczny. Jako tło pod ekran wylosuj film z mojej listy multimedialnej. Wykonać.
- Przyjąłem.

Zgodnie z przewidywaniami pilota nikt nie niepokoił go aż do osiągnięcia statku matki. Tamten patrol musiał chyba należeć do jakichś lokalnych piratów. Automatyczne dokowanie przebiegło bez większych zakłóceń, pojazd zatrzymał się, klamry cumownicze zostały zablokowane, a do myśliwca podłączył się rękaw umożliwiający bezpieczne przejście z maszyny na pokład statku matki. Pilot odpiął pasy i skierował się do wyjścia. W chwili, gdy przekroczył próg usłyszał głośne:
- Koniec symulacji, szkolenie zakończone z wynikiem pozytywnym.

Rozejrzał się pomieszczeniu sprawdzając, czy ktoś może nie zauważył, że korzysta ze sprzętu choć nie ma do tego uprawnień. Spojrzał na zegarek - miał jeszcze cztery godziny na skończenie pracy. Wiedział, że zajmie mu to tylko jedną i może wtedy znowu uda mu się wskoczyć do symulatora na dwie godzinki. Czasem, gdy nie miał pewności, czy uda mu się dostać do symulatora niepostrzeżenie przeglądał wyniki symulacji kadetów, którzy w przeciwieństwie do niego mogli na tym sprzecie szkolić się legalnie. Większość z nich nie radziła sobie tak dobrze jak on, ale on nie mógł być jednym z nich.

Chwycił swoje narzędzie pracy, opuścił pomieszczenie pamiętając o tym, by wszystko zostało tak jak było w momencie gdy tu wszedł. Gdy zamknęły się drzwi pogwizdując zaczął zamiatać podłogę i marzył o tym, że kiedyś znów poleci.

P.S. Stwierdzam ostatnio, że nie da się w dzisiejszych czasach mieszkać między ludźmi.

27 maja 2020

Ktoś jeszcze wierzy, że dudrian przegra?

Ja już niestety nie. Przejęcie stanowiska I prezesa Sądu Najwyższego przez osobę blisko związaną z pisami jest tego dowodem. Widząc poczynania innych osób powołanych na różne stanowiska z ramienia tej partii dość łatwo jest wysnuć wniosek, że jeśli tylko dudrian przegra wybory, to będą one unieważnione. Oczywiście miło by było, gdybym się mylił, ale pis nie daje stanowisk za rzetelność i fachowość, tylko za lojalność.

Naprawdę kurewsko mnie smuci, że kierują nami ludzie, którzy aż tak głęboko w dupie mają wszystkie zasady które tylko im nie pasują i naprawdę nie wiem co, poza głębokimi niepokojami społecznymi mogłoby ich skłonić do zmiany postępowania (choć znając niechęć tych ludzi do grania fair pewnie skończyłoby się to wyprowadzeniem wojska na ulice). Nie rozumiem ludzi, którzy widząc ten ocean gówna ciągle na nich głosują. Nie rozumiem, jak widząc kompromitację po kompromitacji, jak widząc chamstwo, po chamstwie i kolejne działania wbrew prawu w imię bardzo twórczego jego interpretowania ludzie, są ciągle w tym kraju (i niestety poza jego granicami) ludzie którzy na nich głosują. Przecież to jest jakiś absurd.

I nawet teraz w czasie pandemii, gdzie chociaż jeden z ministrów tego śmiesznego rządu wydawał się być nawet do rzeczy, to wyszło, że najprawdopodobniej umożliwił spółkom należącym do jego rodziny i znajomych przygarnięcie grubych milionów z państwowej kasy. I w sytuacji tak poważnego konfliktu interesów pisiory twierdzą, że wszystko jest w porządku, ale jak Nowak nie wpisał do oświadczenia majątkowego drogiego zegarka i poleciał za to ze stanowiska to jeszcze na nim psy wieszali. Czy ten rząd składa się tylko z kłamców, partaczy i złodziei? Czy naprawdę nie ma tam nikogo przyzwoitego?

Chciałbym dożyć czasów, gdy oni wszyscy zostaną rozliczeni, ale mimo iż nie jestem specjalnie wiekowy szczerze wątpię by pisuary oddały władzę za mojego życia.

Bonus


Tym gościom relatywizowanie wszystkiego co się da tak bardzo weszło w krew, że zdejmują obostrzenia sanitarne, mimo iż nie ma ku temu najmniejszych podstaw. Co z tego, że większość nowych przypadków jest na Śląsku, skoro Śląsk nie jest zamkniętą enklawą i można swobodnie podróżować tam i z powrotem? Ja rozumiem, że przez złodziejstwo i rozdawnictwo kasa państwa jest (jak zresztą zwykle) pusta no ale mogli chociaż poczekać aż epidemia wejdzie w fazę zniżkową, bo jak nic pod koniec lipca będziemy mieli tutaj drugie uderzenie tej cholery, a przez to, że wszyscy już dawno wyprztykali się z forsy ekonomicznie nikt w tym kraju nie da sobie z tym rady. Ja rozumiem, że to nie oni doprowadzili do tego, że służba zdrowia w tym kraju położyła łeb na katowskim pieńku, ale to oni ruszyli z toporem, aby ją ostatecznie wykończyć swoim zaniedbaniem i brakiem elementarnego szacunku należnego drugiej osobie. Nie wykorzystali okresu bezprecedensowej prosperity jaką tu mieliśmy na zbudowanie finansowej poduszki na czas kryzysu (o którym wszyscy wiedzieli, że prędzej, czy później nadejdzie, nie wiadomo tylko było jak duży i skąd), tylko wszystko rozkradli albo rozdali aby kupić sobie głosy gorzej kojarzących wyborców, którzy wierzą, że rząd ma pieniądze z powietrza.

I tak kurwa PO była lepsza, SLD było lepsze za obu swych rzadów, nawet cholerna AWS była lepsza, choć każdemu z tych ugrupowań gdy były u władzy dużo brakowało do ideału. Wcześniejszych rządów przyznaję - nie pamiętam już tak dobrze (co nie znaczy, że wcale), bo zwyczajnie za młody byłem, żeby się interesować polityką. Nie mniej jednak takiej chujni jaką uprawiają teraz nie mieliśmy tu od 89 roku i co do tego wątpliwości mi brak. No ale czego ja się spodziewam po konserwatystach w tym kraju, skoro oni chcą powrotu do czasów sprzed III RP, a przed III RP był PRL…

P.S. I chuj, a ja i tak będę nosił maseczkę. A jak tylko będzie w Polsce szczepionka to ustawiam się razem z rodziną na początku kolejki, bo kurwa tak.

4 maja 2020

Jestem wkurwiony.

Odczuwam niewątpliwą złość na wirusa, który wywrócił życie moje i mojej rodziny do góry nogami. Podejrzewam zresztą, że w podobnej sytuacji jest w dniu dzisiejszym właściwie każdy, kto może pochwalić się nawet nie tyle IQ powyżej 75, ale po prostu umiejętnością samodzielnego myślenia (choć w przypadku dzikich zwierząt wszystko wskazuje na to, że ich życie zmieniło się na plus). No trudno - na to akurat wpływu nie mam, więc będę musiał się dostosować i tyle. Jako stary piwniczak dam radę! Co jednak wkurwia mnie nawet bardziej, to sytuacja polityczna w tej naszej śmiesznej dyktaturze z kartonu, oraz antyszczepionkowcy i foliarze, którzy wolą wierzyć w międzynarodowe spiski firm produkujących sprzęt 5G niż w to, że dystans społeczny i higiena mogą zmniejszyć skalę zachorowań. Zacznijmy więc od tych drugich.

Normalnie bractwo spod znaku antyszczepionkowców uważam za grupkę debili, którzy wolą wierzyć w międzynarodowe spiski, zamiast w osiągnięcia nauki (zresztą potwierdzone na wiele sposobów - w tym w badaniach zleconych przez samych antyszczepionkowców). Normalnie miałbym ich też głęboko w dupie, ale kilkoro osób, które mam (jeszcze) zapisane jako znajomych na pewnym portalu społecznościowym zaczęło nagle (jeszcze z taką pewną nieśmiałością) głosić tezy, że ewentualna szczepionka przeciwko SARS-CoV-2 nie powinna być obowiązkowa bo tak. Ja z kolei osobiście uważam, że właśnie przez takich debili jak oni powinna być obowiązkowa, bo inaczej w życiu tej zarazy nie wytępimy, a reagowanie na tą chorobę dopiero gdy pojawią się objawy może być spóźnione nawet o ponad dwa tygodnie, a przez te dwa tygodnie chory już zarazę roznosi. Uważam też, że niezgłoszenie się, lub swoich dzieci, do tego szczepienia powinno być karane takimi grzywnami, żeby nikt nie miał wątpliwości, że to nie są żarty, oraz przymusowym doprowadzeniem na inokulację. Więzienie, czy kula w łeb nie są w tym wypadku zalecane, bo to tylko spowodowałoby dodatkowe problemy i koszty. Temat może jeszcze kiedyś rozwinę, ale póki co tyle wystarczy. Przejdźmy do ostatniego mojego wkurwu.

To co odpierdziela Jarozbaw i jego ekipa to przekracza wszelkie granice absurdu. Wszyscy rozsądni ludzie patrząc na nich wiedzieli, że ta ekipa po prostu nie poradzi sobie z żadnym większym kryzysem, co zresztą uparcie udowadniają. Drugi raz trafiły im się rządy w czasie prosperity i drugi raz kompletnie pokpili sprawę i zamiast wykorzystać strumień płynących do budżetu złotówek do spłaty zobowiązań, a przede wszystkim do stworzenia sobie zapasów na czarną godzinę oni (również po raz drugi) postanowili uderzyć w demagogiczne nuty i wszystko przepierdolić. Po czym docisnęli śrubę, żeby zebrać jeszcze trochę kasy z narodu i to też przepierdolili. I po co? Po to, żeby umocnić i powiększyć swoją władzę. Dlatego teraz nie mogą wprowadzić żadnego z konstytucyjnych stanów nadzwyczajnych w obawie, że zginą pod nawałą wniosków o odszkodowania.

Co więcej - nie wiem, czy zwróciliście uwagę jaka ostra i zdecydowana była reakcja rządu już po wykryciu kilkunastu przypadków w Polsce - jakże daleka od beztroski Wielkiej Brytanii, Włoch czy Hiszpanii. Pomimo minimalnej liczby zachorowań od razu atomówka. Naprawdę zastanawiałem się, czy nie wyprowadzą wojska na ulice i nie każą ludziom siedzieć w domach pod groźbą kuli w łeb (tak jak ja pewnie pomyślało sporo osób - stąd zwiększony ruch w sklepach w pierwszych dniach obostrzeń). Wydaje się, że reakcja była zdecydowanie niewspółmierna do zagrożenia. Moje osobiste podejrzenie jest takie, że kaczyści dobrze wiedzieli, że służba zdrowia w naszym państwie z kartonu została przez nich po prostu zarżnięta. Odkąd pamiętam zawsze coś było w tej naszej służbie zdrowia nie tak, przeważnie jednak brakowało w niej pieniędzy. I to się kurwa nigdy nie zmienia, nieważne czy rząd ma kasę, czy nie - ten miał. Co więcej kilka już raz pokazał medykom soczystego faka, a teraz zachęca ich do wytężonej pracy za przysłowiowe bóg zapłać. Co więcej już przy tych kilkunastu - kilkudziesięciu przypadkach wychodził kompletny brak środków ochrony w szpitalach - pomimo tego, że od jakichś dwóch miesięcy spodziewaliśmy się, że zaraza może do nas dotrzeć, a od drugiej połowy lutego było to już w zasadzie wiadome nie mieliśmy żadnych istotnych zapasów. Gorzej - część masek pełnotwarzowych, które mogłyby chronić personel zostało sprzedanych za grosze, bo nikt nie zadbał o przedłużenie ich atestu. Jak można zamiast negocjować z producentem atestowanie ich po terminie (w końcu termin był przekroczony tylko o kilka miesięcy, co dla takiego sprzętu nie powinno być problemem) sprzedać je po prostu za śmieszne pieniądze? Przecież to jawna defraudacja i działanie na szkodę. Niestety nie ma w tym kraju na dzień dzisiejszy sądu, który by skazał winnego w tej aferze.

Nie jest tajemnicą, że kaczystom marzy się mieć w obu izbach parlamentu większość konstytucyjną. Mogliby wtedy wszelkie niewygodne dla nich zapisy po prostu sobie pozmieniać pod siebie - coś jak Orban na Węgrzech. Widać też, że obsadzenie sądów i prokuratur swoimi ludźmi miało na celu wyeliminować praktyczną możliwość pociągnięcia obecnej władzy do odpowiedzialności za de facto przestępstwa których regularnie się dopuszcza - jak choćby ostatnie z nich, czyli bezprawne przekazanie Poczcie Polskiej danych z rejestru PESEL, czy zakończenie śledztwa w sprawie ustawy o głosowaniu korespondencyjnym ledwie trzy godziny po jego rozpoczęciu.

Póki co nie widzę możliwości wyjścia z tego szamba. Opozycja jest słaba i rozdrobniona, na dodatek zaliczyła kilka bezsensownych wpadek kiedy to mieli szansę jeśli nie wygrać, to choćby opóźnić niekorzystne dla demokracji głosowania. W sprzeciw posłów Porozumienia dla odrzucenia senackich poprawek zwyczajnie nie wierzę - to brzmi zbyt pięknie, aby mogło być prawdziwe, a i ryzyko, że coś się nie uda jest bardzo wysokie.

P.S. My nie żyjemy w państwie z kartonu. My żyjemy w państwie z gówna!
P.S.2 Chyba jestem na nasłuchu jakichś służb, bo w chwili gdy naciskałem przycisk "aktualizuj" zresetował mi się komputer ;).

11 stycznia 2020

Wazektomia

Najpierw rzeczy pierwsze jak mawiają nasi pobratymcy z wysp brytyjskich (albo ich kuzyni zza wielkiej wanny). Wbrew obiegowej opinii wazektomia w Polsce jest jak najbardziej legalna. Dlaczego? Bo to nie to samo co sterylizacja (która już dla każdego chętnego dostępna nie jest). Mając ten wstęp za sobą przejdźmy do historii właściwej.

Czymże więc jest wazektomia? Jest to zabieg chirurgiczny polegający na przecięciu i podwiązaniu nasieniowodów. Cel jest tutaj chyba jasny - aby nasi mali plemnikowaci żołnierze nie mogli dostać się na pole bitwy. Skoro więc nie mogą się wydostać z męskiego ciała nie ma szans na zapłodnienie. Metoda jest zaliczana do antykoncepcyjnych, ponieważ jest odwracalna. Oczywiście “naprawić” jest o wiele trudniej niż “zepsuć” i ewentualne zespolenie nasieniowodów to już poważna operacja, a nie 30 minutowy zabieg. Co więcej im więcej czasu upłynęło od wazektomii tym wazo-wasostomia (nazwa tej operacji to językowy koszmar) ma mniejsze szanse na powodzenie. Są oczywiście jeszcze inne czynniki, które utrudniają powrót do pełnej płodności, no ale to nie blog medyczny, żeby się tu o nich rozpisywać.

Żeby było śmieszniej u niektórych pacjentów doszło do samoistnego zespolenia przeciętych nasieniowodów (aby temu przeciwdziałać końcówki przeciętych nasieniowodów umieszczane są w osobnych jamach ciała) i wtedy te dodatkowe czynniki okazują się bardzo przydatne.

Korzyści? Moim zdaniem całkiem sporo - mniej stresu związanego z przypadkową ciążą partnerki. Naprawdę miałem już serdecznie dość momentów, gdy żonka oznajmiała mi, że jej się okres spóźnia (średnio raz do roku). Większa swoboda - nie trzeba już ani pamiętać o tym, żeby mieć przy sobie prezerwatywy, które na dodatek jeszcze wypadałoby założyć o co w ferworze namiętności może być ciężko. Nie trzeba też pamiętać o tabletkach antykoncepcyjnych, (pilnować zmiany plastra, wkładki domacicznej itp.) ani zaburzać gospodarki hormonalnej kobiety żeby móc sobie spokojnie podupczyć. Żeby nie było za dobrze - są też i oczywiście wady. Powrót do płodności nie jest łatwy, dlatego nie jest to raczej metoda dla bezdzietnych mężczyzn, którym się jeszcze może zdanie odmienić. Zabieg nie jest też tani - w obecnej chwili gabinety oferują go za około 2000 PLN. Za taką kwotę można kupić naprawdę potężną ilość nawet markowych prezerwatyw, czy opakowań pigułek. Jako, że jest to zabieg chirurgiczny możliwe są powikłania (takie same jak przy innych). No i niestety - pozwolenie komuś na wymachiwanie ostrzem przy twoim największym przyjacielu nie należy do decyzji, które łatwo się podejmuje. Acha na koniec najważniejsze - wazektomia nie jest skuteczna od razu. W ciele faceta ciągle zostaje jakaś tam ilość plemników, które już zdążyły wyruszyć w drogę. Do pozbycia się ich potrzeba około 20 wytrysków. Co więcej trzy miesiące po zabiegu trzeba zrobić badanie nasienia i sprawdzić, czy znajdują się w nim jeszcze żywe plemniki. Wynik trzeba skonsultować z lekarzem wykonującym zabieg i dopiero wtedy podejmie on decyzję, czy zabieg się udał, czy nie.

Z innych rzeczy, które mogą budzić obawę - objętość, kolor i inne walory wytrysku zostają bez zmian (no poza tym, że żołnierzy nie ma). Może zostać niewielka blizna na mosznie, lub zgrubienie jeśli ktoś za bardzo szalał w okresie gojenia się ranki. Nie znaleziono związku pomiędzy wazektomią i zapadalnością na raka.

Zostaje jeszcze rekonwalescencja - nie jest tak źle jak na filmach, człowiek nie odczuwa jakiegoś kosmicznego bólu, a gdy założy obcisłą (!) bieliznę i od czasu do czasu położy sobie worek z lodem na klejnotach bólu właściwie nie ma. Przez kilka dni nie mogłem tylko zbyt szybko chodzić, ale to raczej kwestia ciągnących szwów, niż bólu po zabiegu.

W moim przypadku podjęcie decyzji zajęło mi kilka lat. Dużym utrudnieniem była wiara w mit, że w Polsce nie da się legalnie tego przeprowadzić. Gdy już się prawie zdecydowałem chciałem sprawdzić jak długo trwa rekonwalescencja, żeby wiedzieć na jak długo zwalić się zagranicznej gałęzi rodu na głowę i dopiero wtedy dotarłem do informacji, że ładnych parę lat żyłem w błędzie. Odłożyłem pieniądze i czekałem na nie wiadomo co (no bo jednak ostrze przy fiucie, to nie jest to co tygryski lubią najbardziej). Kolejny spóźniony okres mojej żony pomógł mi jednak się ogarnąć i zadzwonić do gabinetu. Ustawienie wszystkiego zajęło raptem dwa tygodnie. Jakichś szczególnych przygotowań zabieg nie wymaga - trzeba sobie tylko klejnoty dokładnie ogolić.

Sam zabieg jak większośc procedur medycznych nie należał do najwspanialszych doznań jakie człowiek może przeżyć. Świadomość ostrza przy jajach naprawdę mocno mnie stresowała. Nawet gdy lekarz ścisnął mi jądro żeby sprawdzić skuteczność znieczulenia (nie było jeszcze skuteczne, więc zabolało) nie drgnąłem o milimetr, choć z oczy trysnęły mi łzy. Niestety znieczulenie miejscowe nie działa na mnie tak dobrze jak oczekują tego lekarze i pojedyncza dawka przeważnie mi nie wystarcza (ostatnio u dentysty dostałem poczwórną). Na szczęście później już nic podobnego się nie działo i jakoś dotrwałem (w stresie) do końca zabiegu. Potem szwy, lód na jaja i czekać godzinkę. Po godzince kolejny raz lekarz zerknął czy wszystko w porządku i wio do domu. Generalnie czułem się potem całkiem dobrze, choć akurat ustawiłem się z żonką tak, aby po zabiegu to ona odwiozła mnie do domu.

W tej chwili od zabiegu minęło 1,5 tygodnia. Teoretycznie mógłbym nawet już kochać się z żoną, ale jeszcze trochę dokuczają mi szwy. Trochę na nie tutaj narzekałem, ale nie dlatego, że są źle wykonane - wszystkiego do kupy poszły ze mnie dokładnie 4 malutkie kropelki krwi, ranki pooperacyjnej w zasadzie nie widać i jest tylko dyskomfort.

Na chwilę obecną jestem zadowolony ze swojej decyzji i podejrzewam, że zdania prędko nie zmienię (no chyba, że zabieg okaże się kompletną klapą). Gdzieniegdzie można spotkać się z opiniami, że wazektomia to dowód miłości - z tym bym nie przesadzał, bo odwieczne prawo “pretensji do całego świata” głosi, że jeśli robisz coś dla kogoś, to możesz potem tej osobie to wypominać gdy zacznie ci to w jakiś sposób wadzić. Ja to zrobiłem dla siebie i swojej wygody, bo w naszym wypadku jako środek antykoncepcyjny w grę wchodziły tylko prezerwatywy, a miałem ich już serdecznie dość. Decyzja jednak była moja i zrobiłem to dla siebie. Oczywiście zapytałem żony, czy ma coś na przeciw (bo wcześniej nie rozważała takiej opcji), ale nie miała, więc sprawa zamknięta.

P.S. Jutro WOŚP. Na złość Jarkowi i Tadeuszowi chyba poczuję się w szczególnie hojnym nastroju.

27 grudnia 2019

Wynurzenia po świętach

Dobra, były sobie święta i jak zwykle o tej porze można je spokojnie uznać za zakończone.

Bardziej mnie martwi chęć pisuarów do wprowadzenia ustawy kagańcowej, bo stąd już tylko niewielki krok, do zakazania krytyki jedynej i słusznej partii przez wszystkich obywateli tego państwa z dykty. JA pierdolę - naprawdę bardzo dziwne jest to, że ktoś jest w tym grajdołku w stanie jakoś funkcjonować. O normalności tego rozwiązania nawet nie chce się wspominać.

W tym kontekście szczególnie bolesny jest fakt olania głosowania w komisji przez polityków opozycji - nie po to was warchoły wybierałem, żebyście mi tu teraz nie robili wszystkiego co tylko jest fizycznie możliwe, aby powstrzymać jarozbawa i ta jego hałastrę przed robieniem tego rodzaju głupot. Dopiero ujebanie kończyny (tylko istotne, gdy rana jeszcze krwawi), terminalne stadium raka, albo coś tak przyziemnego jak śmierć zwalnia was w moich oczach z tego obowiązku.

Nie wiem jak oni to robią, że słupki tak wysoko udaje im się utrzymać - bo nie wierzę, że wszystkie te liczby biorą się z zachłyśnięcia się narodu pińćset plusem. Czyżbyśmy byli narodem aż tak bardzo patentowanych debili? Przecież jak tak dalej pójdzie, to spełni się “wypierpol” Tuska i będziemy pierwszym krajem wyjebanym z UE, a trzeba pamiętać, że bez UE zabraknie nam naprawdę potężnej ilości pompowanych w nas pieniędzy i skończy się budowanie nowych dróg i wielu innych inwestycji zbliżających nas do cywilizacji. Jak komuś to przeszkadza niech się wybierze na do Moskwy (bo sami Rosjanie twierdzą, że cywilizacja u nich to tylko w Moskwie) i zobaczy jak tam wygląda życie. Smutne, szare i beznadziejne, z infrastrukturą budowaną według partyjnego widzimisię i służącą realizowaniu doraźnych celów politycznych. U nas naprawdę jest o wiele, wiele lepiej. Niestety już niedługo nie będzie.

Myślicie, że u nas będzie inaczej? Jesteście w błędzie - metody jarkacza, to metody autorytarne. Jak dotąd wszystkie tego typu reżimy wprowadzały zakazy zgromadzeń (u nas to np. ustawa miesięcznicowa, dająca pierwszeństwo obchodom miesiączek smoleńskich, bo cykliczne). Reżimy nie lubią też, gdy ktoś, kto ma jakiś posłuch u ludzi wytyka im działania niezgodne z prawem, którego jeszcze nie udało im się zmienić pod siebie - stąd też i ustawa kagańcowa. Kolejne kroki, to dalsze ograniczanie zgromadzeń, przejęcie ogólnokrajowych mediów, scentralizowane dostępu do międzynarodowego internetu, aby można go było szybko i łatwo wyłączyć, potem już takie drobiazgi jak monitorowanie całości komunikacji w celu oczywiście ochrony stabilności państwa, czy walki z terroryzmem, czy innych tam wydumanych pierdół. A potem? Potem już zwykła dyktatura. Zastanawiam się po kiego chuja jarozbaw to robi. Przecież on ma już 70-tkę na karku i nawet jeśli uda mu się zrealizować ten plan, to wiele z niego nie skorzysta. Dla dobra kraju nie robi tego na pewno, bo dobre dla naszego kraju jest przyklejenie się do zachodu.

Oczywiście szanse na to, że zachód by kiedykolwiek nadstawił za nas karku są bardzo nikłe, nie mniej jednak można stamtąd ściągnąć pieniądze i wzorce jak je pomnażać. I zbroić się, bo wojna z Rosją to jest kwestia czasu. Przy naszym marnym uzbrojeniu, fatalnym wyszkoleniu, całkowitym rozpieprzeniu armii i wywiadu przez człowieka, który podobno nawoływał do tego, żeby kochać Związek Radziecki. Po tym jak zniechęciliśmy do siebie właściwie każdego na arenie międzynarodowej (sorki, ale Węgrzy Orbana nie stanowią jakiejś liczącej się siły). Biorąc pod uwagę fakt, że obecny prezydent USA raczej nie będzie chętny do wysłania amerykańskich żołnierzy, aby bronili nas przed kimkolwiek jesteśmy dla Wladimira bardzo łatwą zdobyczą. Gdyby chciał, mógłby pewnie w tydzień od podjęcia takiej decyzji zająć Warszawę - co więcej, dzięki polityce ponownego skupienia wszystkiego znowu w stolicy nie musiałby zdobywac żadnego innego miasta, aby rozłożyć na łopatki całą naszą państwowość.

I podejrzewam, że Putin czeka po prostu aż jarozbaw przegnie pałkę, aby nas siłowo od niego wyzwolić.

No dobra, trochę mnie fantazja poniosła z tymi ostatnimi akapitami, nie mniej jednak zagrożenie nie jest wyssane z palca.

P.S. Życzę jarkaczowi, aby kolano bolało go tak bardzo, żeby nie mógł już więcej nic zepsuć w polskiej polityce.

19 października 2019

Droga opozycjo - czas coś zmienić.

Droga opozycjo nie związana dziwnymi układami z PiSem (tak Kukiźniątka - o was piszę).

Drugi raz pod rząd przerżnęłaś wybory i wcale mnie to nie dziwi. W czasie poprzednich wyborów popełniliście duży błąd chcąc grać z doświadczonymi wyjadaczami w grę, w której są znacznie lepsi od was - w rzucanie oskarżeń i to was pogrążyło. Teraz choć próbowaliście grać w inną grę - w bądźmy tak bardzo opozycyjni jak tylko się da, znowu przegrałaś, bo to kolejna gra w której oni są lepsi. Błagam, jeśli trzeci raz chcesz grać z nimi w jakąś grę, wybierz wreszcie taką, w którą jesteś lepsza.

Co tym razem spowodowało, że PiS wygrało wybory? Po pierwsze program w stylu “wszystko co robi PiS jest złe i my zrobimy dokładnie na odwrót” się nie sprawdza. Co więcej nie sprawdza się już od jakiegoś czasu i naprawdę warto by było wziąć to pod uwagę. Owszem, większość z tego co PiS robi to jakiś obłęd, który wreszcie musi komuś wypalić w twarz. Niestety nie do końca wiadomo komu, ani też kiedy. Na razie świetnie im idzie wprowadzanie programu Białoruś+. Putin w każdym razie na pewno jest zadowolony z postępującej na arenie międzynarodowej izolacji naszego kraju. Jeśli w końcu zdecyduje przysłać i do nas swoje słynne “zielone ludziki” wszyscy potraktują nas jak Ukrainę i pozwolą mu na robienie co mu się tylko zamarzy, bo teraz z jakiejś niezrozumiałej przyczyny Jarozbaw ze wszystkich sił oddala nas od UE. Droga opozycjo - stwórz wreszcie swój program, który nie będzie bezmyślnym odbiciem programu Twojego oponenta. Jeśli on mówi “A”, to nie musisz od razu mówić “Z”, bo pomiędzy tymi literkami jest jeszcze sporo innych. Jeśli PiS mówi “nie chcemy tu uchodźców” nie mów od razu “przyjmiemy każdą ilość”. Powiedz “przyjmiemy tylko fachowców z rodzinami”, albo coś w tym stylu. Jeśli oni mówią “Stop LGBT” nie każ Schetynie z miejsca lizać migdałki Biedroniowi (nazwiska użyte bez konkretnego powodu, zamiast pierwszego może być dowolny polityk opozycji uznawany za hetero, zamiast drugiego dowolny znany gej), zamiast tego powiedz “to też są ludzie, mają inne upodobania łóżkowe, ale to nie powód, żeby ich tępić” i wystarczy. Oczywiście są sprawy, gdzie zdecydowany sprzeciw był jak najbardziej na miejscu (np. akcja z sądami), albo i takie, gdzie jak najbardziej trzeba było się zgodzić (ACTA 2). W przypadku niektórych akcji lepiej też po prostu się nie odzywać (np. strajk niepełnosprawnych), bo to tylko podkreśla elastyczność poglądów polityków wszystkich opcji.

Dlaczego musicie wygrać? Przede wszystkim mam wrażenie, że PiS jako partia populistyczna jest kompletnie niezdolny do przeprowadzenia jakichkolwiek niepopularnych reform. Wszyscy już wiemy (choć niektórzy z nas się łudzą, że będzie inaczej), że obniżenie wieku emerytalnego będzie jednym z powodów, dla których po wyjściu z wieku produkcyjnego czeka nas wgryzanie się w parapet, a już teraz prognozuje się, że wielu emerytów nie będzie stać na utrzymanie nawet własnego mieszkania (w sumie już dziś wielu z nich jest trudno). Ja się nie łudzę, że będzie inaczej, a co więcej widzę na własne oczy, że drugi filar się nie sprawdza, bo większe (czytaj: jakiekolwiek) zyski miałbym gdybym tą forsę, co mam w drugim filarze wpakował na konto oszczędnościowe. Rozdawnictwo pieniędzy pod postacią różnych programów w stylu Gówno+ też powinno się jak najszybciej skończyć, bo kolejny kryzys gospodarczy uderzy najprawdopodobniej gdzieś w przyszłym roku. Z tym PiS też nie da sobie rady - oczywiście nie zrozumcie mnie źle - jak najbardziej chciałbym zobaczyć jak ten okręt tonie, tylko nie chciałbym przy okazji zatonąć razem z nim. Musimy też przeprowadzić rozwód naszej energetyki z węglem, być może sprywatyzować część służby zdrowia (może same przychodnie?). Trzeba w końcu też rozdzielić państwo od kościoła, bo obecna relacja jest zwyczajnie chora. O losach państwa nie zawsze decydują legalnie wybrani posłowie, a goście w czarnych sukienkach, którzy nie odpowiadają przed nikim.

Coraz częściej słychać poważne głosy z waszego własnego grona, które mniej więcej mówią o tym samym co i ja. Może wreszcie czas ich posłuchać, bo jeśli Adrian zostanie na drugą kadencję, to może z nami wszystkim być słabo.

P.S. Tak jak patrzę sobie po statystykach, to mam wrażenie, że mojego bloga czytają już tylko ludzie, którzy chcą zareklamować swoje strony porno i jacyś goście z Rosji… Jeśli jesteś tu z jakiegoś innego powodu daj znać.

13 października 2019

Non omnis moriar

Igor czekał już od godziny. Skrzypienie łóżka dobiegające zza drzwi skończyło się dobrych kilkanaście minut temu. Siedemnaście gwoli ścisłości, jak tylko upewnił się, że skończyli w prawej dolnej części pola widzenia uruchomił stoper. O ile znowu nie wtarabani się temu gnojkowi do łóżka za maksymalnie pięć minut powinna wychodzić.

Nuda była koszmarna, żaden z jego ulepszonych zmysłów nie wyłapywał niczego podejrzanego. Powleczone metalem oczy bacznie przeczesywały okolicę wyszukując zagrożeń, czegoś do roboty. Skrzypnęły drzwi na końcu korytarza i co na moment zwróciło jego uwagę. Na korytarz wytoczył się jakiś facet, pewnie pijany, albo naćpany. Obijając się o ściany wąskiego korytarza zaczął powoli iść w stronę Igora. Hałas jaki przy tym robił prawie zagłuszył delikatny szmer buta przesuwającego się po wykładzinie. Nie zdążył odwrócić głowy, gdy oberwał w nią jaką rurką. Bardziej go to zaskoczyło, niż zamroczyło, ale to wystarczyło napastnikowi do zadania drugiego uderzenia. W duchu Igor bardzo się ucieszył, że zdecydował się na zabieg metalizowania kości, dzięki któremu jego czaszka zniosła zabójczy cios bez szwanku, a on sam zachował jasność myślenia.

Wzmocnione implantami mięśnie zareagowały zgodnie z wielotygodniowym szkoleniem i wyprowadziły potężny cios prosto w podbródek napastnika. Sądząc po odgłosie pękających kości tego tutaj już miał z głowy. Odwracając się nakazał swojemu modułowi komunikacyjnemu ostrzec Panią. W czasie gdy walczył z pierwszym napastnikiem facet wcześniej udający pijanego zdążył nabrać już całkiem poważnego rozpędu i wyciągnął zza pazuchy nóż. Szybka identyfikacja noża dokonana przez jego koprocesor bojowy wyświetliła się na środku jego pola widzenia - BROŃ ZABÓJCZA NAWET DLA WYPOSAŻONYCH W PANCERZE PODSKÓRNE. To nie była wiadomość, którą Igor chciał przeczytać. Zamarkował zamach ręką, po czym wyprowadził potężne, wspomagane kopnięcie w podbródek atakującego. Napastnik jednak nie dał się kompletnie zaskoczyć i zszedł z drogi uderzenia, które zamiast jego żuchwy trafiło w ramię. Efekt może nie był całkiem po myśli Igora, ale wystarczył do przewrócenia przeciwnika i wtrącenia mu z dłoni noża.

W wyniku uderzenia Igor zachwiał się trochę i stracił może sekundę na odzyskanie równowagi. Gdy tylko to się udało kolejne polecenie wydane przez jego mózg odblokowało niewielkie działko zamocowane tuż powyżej jego nadgarstka. Igor nie lubił go używać, ponieważ rozrywało mu to skórę i powodowało całkiem poważny ból. Na szczęście Pani była bardzo dobrą klientką i nigdy nie żałowała grosza na zabiegi mające odtworzyć skórę, ponieważ zawsze warto było mieć broń, której przeciwnik kompletnie się nie spodziewał. Gruchnął strzał i leżący na podłodze napastnik złapał się za twarz. Wspomagany elektroniką słuch Igora zdradził jednak, że facet żyje i poza przyspieszonym biciem serca raczej mocno nie odczuł tego strzału. Igor odrobinę się zaniepokoił. Nadzieja, że trafił na kompletnie nieprzygotowanych amatorów właśnie gdzieś sobie prysła. Wydał polecenie, aby implant zmienił amunicję na przeciwpancerną, ale to chwilę trwało. Atakujący w tym czasie zdążył zerwać się na równe nogi i ponownie natrzeć na Igora. Połowa jego twarzy pozbawiona była skóry. Igor widział wyraźnie matową czerń pancerza podskórnego od nosa, aż do prawego ucha. Gdy zwarli się w uścisku ochroniarz wydał polecenie koprocesorowi bojowemu aby wykonał analizę taktyczną. Po krótkiej chwili w polu widzenia pojawił się komunikat: WALKA WRĘCZ NIEWSKAZANA - SZANSE NA ROZSTRZYGNIĘCIE 5%. “Dzięki Sherlocku” pomyślał Igor i wywołał polecenie ciągłej analizy. Napastnik też powinien wiedzieć, że w ten sposób nie wygra, musiał więc coś jeszcze mieć w zanadrzu. Wreszcie kątem oka dostrzegł trzeciego napastnika - to pewnie był główny zamachowiec. Wreszcie koprocesor bojowy wyświetlił komunikat - ANALIZA TAKTYCZNA ZAKOŃCZONA, PRZEJĘCIE KONTROLI NAD NOSICIELEM. Zanim Igor zdążył w jakikolwiek sposób zareagować ręka z działkiem na chwilę oderwała się od eks-pijaka, wycelowała i wystrzeliła w głowę zamachowca. Pocisk gładko wszedł w czoło mężczyzny i wychodząc z drugiej strony zostawił malowniczy rozbryzg na ścianie, którą też zresztą przebił. Ułamek sekundy później implant Igora złamał mu kość przedramienia, dzięki czemu mógł ją wycelować w pierwszego napastnika. Kolejny strzał wymierzony przez komputer i tym razem kula weszła pomiędzy żebrami i utorowała sobie drogę aż do mózgu, który do społu ze sklepieniem czaszki zapaskudził Igora i ścianę za nim. Igor szybko wstał i przyjął pozycję bojową. Komunikat w polu widzenia zgasł i odzyskał kontrolę nad swoim ciałem. Ból złamanej kości będzie mu dokuczał jeszcze przez jakiś czas. Może jednak wstawić tam dodatkowy staw i bardziej wzmocnić kości? Zastanawiając się nad tym stanął tyłem do drzwi których miał pilnować, ustawił timer na 75 sekund i rozpoczął nasłuch na pełnej mocy swoich elektronicznych zmysłów.

Skanując otoczenie w termowizji zobaczył tylko kilku innych klientów hotelu kulących się na podłodze w swoich pokojach. W uszach słyszał jak jakiś facet cicho szlochał i kobietę, która chyba miała atak paniki bo jej serce niesamowicie szybko waliło.

Gdy minął wyznaczony przez niego czas wysłał wiadomość do Pani.
- Trzech napastników, wszyscy nie żyją. Spokój od 80 sekund. Czy wszystko w porządku?
Odpowiedź nadeszła błyskawicznie:
- POMÓŻ MI!


Igor tylko wierzgnął nogą do tyłu wyłamując drzwi i odwrócił się zanim jeszcze na dobre wpadły do wewnątrz pokoju. Na środku pomieszczenia stało wielkie łoże, a na nim leżała Pani. Miała szeroko otwarte oczy i oddychała szybko. Z jej ręki ciekła krew, a za łóżkiem leżały zwłoki jej niedawnego kochanka z dziurą po kuli w głowie.

- Zabierz mnie stąd Igorze - wyszeptała.
- Tak jest. - odpowiedział.


Igor podszedł do kobiety, dotknął jej złącz neuralnego i wydał polecenie połączenia się z jej koprocesorem bojowym. Uśpił, a raczej odłączył jej świadomość kasując z pamięci wszystko co zaszło gdy maszyna przejęła kontrolę. Zawsze to lepiej, gdy ochraniany sam może się obronić w krytycznej chwili, ale dla osób bez przeszkolenia takie przeżycie może być bardzo traumatyczne. Przejąwszy kontrolę nad ciałem Pani nakazał swoim implantom wezwanie policji i przekazanie im pełnego raportu, który w międzyczasie został wygenerowany poprzez koprocesor wspomagający.

Gdy dotarli do domu Pan już na nich czekał. Gdy Igor z Panią tylko pojawili się w drzwiach tak samo jak wcześniej Igor nad Panią, tak samo teraz Pan przejął kontrolę nad Igorem, ale nie był na tyle litościwy, aby odłączyć mu świadomość. Trwało to zbyt krótko, aby Igor mógł temu przeciwdziałać. Gdy skończył Pan wykrzyczał:
- Dlaczego ty wreszcie nie zdechniesz kurwo?!


Po czym zza paska wyszarpnął pistolet i strzelił. Pierwsza kula nie trafiła idealnie i ześlizgnęła się po opancerzonym policzku Pani. Druga była już lepiej wycelowana i przebiła jej czoło. Igor ciągle połączony neuralnie z Panią dokładnie poczuł jak umierała, ale nie mógł z tym nic zrobić. Pan wziął pistolet, popatrzył na ochroniarza swojej żony i pokręcił głową. Podskórny pancerz Igora był sporo grubszy od tego, który miała Pani, więc o ile pistolet nie był załadowany specjalną amunicją raczej niewiele by zdziałał. Pan chyba zdawał sobie z tego sprawę, bo westchnął, włożył sobie pistolet do ust i nacisnął spust.

Wybrałem się do prywatnego szpitala, żebyście wy nie musieli

Odzywam się po przerwie. W sumie co się dzieje w kraju i za granicą to chyba wszyscy wiedzą, nie ma więc sensu tutaj kolejny raz tego przypo...