6 marca 2019

Pyknął rok...

Pyknął sobie jakoś tak roczek cały na tym blogu, a ja - przyznaję się - nie zauważyłem kiedy to było. Z moim poprzednim blogiem było ciut łatwiej bo zakładałem go w Nowy Rok.

Nie mniej jednak czas na małe podsumowanie po roku mojej działalności.

Licznik na dole twierdzi, że blog ten wyświetlono coś koło 400 razy. Nie mam pojęcia skąd bierze te dane, bo wszystkie inne wskaźniki twierdzą, że tych wyświetleń było coś bliżej setki. Przy mniej więcej 46 postach daje to zatrważającą średnią dwóch (słownie 2) wyświetleń na post. Dobrze, że nie rzuciłem pracy, bo wszystkie parapety byłyby już do cna ogryzione.

W ślad za powalającą liczbą odwiedzin idzie nie mniej zatrważająca liczba komentarzy, których było dokładnie zero (słownie 0). Z jednej strony fajnie - nikt nie krytykuje, z drugiej strony trochę mniej fajnie, bo znaczy to, że wszyscy mają moje wypociny gdzieś. NA SZCZĘŚCIE - nie piszę tego dla PIENIĘDZY (gdzie są moje cebuliony się pytam?!), sławy, czy życia internetowego celebryty (znanego z tego, że ramen mu za zimny podali, a on się rozpłakał z tego tytułu w czasie transmisji na żywo na fejsie), tylko dla siebie. Kilka razy pisałem też dla mojej żony, ponieważ chciała zrobić sobie przedruk na swojego bloga, który (na szczęście) ktoś jednak czyta. 

P.S. Na koniec - zdjęcie wiatraka - bo czemu nie?

Średniowieczny wentylator na tle parówki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Obrażać też trzeba umieć!”

W zasadzie ten jeden cytat wystarczyłby za cały wpis. Nie wiem, czy w tym ukopanym kraju uchował się jeszcze ktokolwiek powyżej 25 roku życi...