Tytułem wstępu - nie uważam się za prof. Miodka polskiego internetu. Błędy sadzę codziennie, literówki to mój chleb powszedni, a przedziwne związki frazeologiczne są nieomalże moją wizytówką (chociaż kilka moich powiedzonek powoli zaczyna się przyjmować). Pomimo tych moich ułomności staram się posługiwać - przynajmniej publicznie - w miarę poprawną polszczyzną. Do tej pory apogeum wkurwu osiągałem, gdy ktoś mówił "dwoje" mając na myśli dwóch osobników płci niewątpliwie męskiej.
Nie wiem, może mi się wydaje, ale dziennikarstwo w Polsce (niezależnie od tego z którą stroną politycznego sporu jest związane) systematycznie obniża swoje loty. Artykuły informacyjne to tylko przedruki, reportaże i felietony są przeraźliwie wręcz stronnicze, a teraz dochodzi jeszcze powolny upadek języka. Jak tak dalej pójdzie okaże się, że najbardziej wartościowe pod względem treści znajdziemy już tylko w gazetce reklamowej sklepu z nakrapianym chrząszczem w swoim logo.
P.S. Becia stwierdziła, że nagrody należały się i jej i jej przydupasom, bo "ciężko pracowali". Program "koryto+" w pełni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz