28 marca 2018

Czy to poprawność polityczna, czy już nawet dziennikarze nie znają języka polskiego?

Tytułem wstępu - nie uważam się za prof. Miodka polskiego internetu. Błędy sadzę codziennie, literówki to mój chleb powszedni, a przedziwne związki frazeologiczne są nieomalże moją wizytówką (chociaż kilka moich powiedzonek powoli zaczyna się przyjmować). Pomimo tych moich ułomności staram się posługiwać - przynajmniej publicznie - w miarę poprawną polszczyzną. Do tej pory apogeum wkurwu osiągałem, gdy ktoś mówił "dwoje" mając na myśli dwóch osobników płci niewątpliwie męskiej.

Odprawiając swoje pogańskie modły nad moją codzienną prasówką napatoczyłem się na pewien artykuł. Jak już pisałem nie jestem Miodkiem, a wykształcenie choć wyższe, to jednak mam techniczne, a nie językowe, nie mniej jednak uczono mnie, że padłe zwierze to albo truchło, albo padlina, a nie "zwłoki" (jakoś tydzień temu w podobnym kontekście użyto określenia "ciało" i już wtedy myślałem, że to drobna przesada).

Nie wiem, może mi się wydaje, ale dziennikarstwo w Polsce (niezależnie od tego z którą stroną politycznego sporu jest związane) systematycznie obniża swoje loty. Artykuły informacyjne to tylko przedruki, reportaże i felietony są przeraźliwie wręcz stronnicze, a teraz dochodzi jeszcze powolny upadek języka. Jak tak dalej pójdzie okaże się, że najbardziej wartościowe pod względem treści znajdziemy już tylko w gazetce reklamowej sklepu z nakrapianym chrząszczem w swoim logo.

P.S. Becia stwierdziła, że nagrody należały się i jej i jej przydupasom, bo "ciężko pracowali". Program "koryto+" w pełni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Obrażać też trzeba umieć!”

W zasadzie ten jeden cytat wystarczyłby za cały wpis. Nie wiem, czy w tym ukopanym kraju uchował się jeszcze ktokolwiek powyżej 25 roku życi...